PO PRACY
Jak kradnie się VAT w Polsce? [Maciej Binkowski, Białe Kołnierzyki]
O przestępczości gospodarczej w Polsce i Europie, mechanizmach wyłudzania VAT-u i działalności detektywów dla biznesu z Maciejem Binkowskim, właścicielem agencji detektywistyczno-konsultingowej Białe Kołnierzyki, rozmawia Dominik Jańczak – redaktor naczelny magazynu „SMART Business”.
Data publikacji: 05.01.2024
Data aktualizacji: 08.01.2025
Podziel się:

Dominik Jańczak: Jakie były początki procederu związanego z wyłudzaniem VAT-u w Europie?
Maciej Binkowski: Tak naprawdę wszystko zaczęło się od sytuacji ze złotymi monetami w Anglii. W końcówce lat 70. rząd Margaret Thatcher zlikwidował VAT od monet kolekcjonerskich, aby mogły służyć jako jedna z form lokaty kapitału. Jednocześnie wprowadzono tam 15% VAT-u na złoto złomowate. To otworzyło możliwości drobnym przestępcom, którzy zaczęli przetapiać monety kolekcjonerskie, a następnie sprzedawać je z VAT-em, czerpiąc z tego zyski. Był to banalnie prosty mechanizm, jednak kwoty, jakie w ten sposób generowano, nie były zbyt spektakularne.
Pierwsze poważne wyłudzenia pojawiły się przy okazji handlu emisjami CO2. Do zarysowania odpowiedniego kontekstu dodam, że w Unii Europejskiej określono tak zwany cel emisyjny mający doprecyzowywać, jaka ilość dwutlenku węgla może łącznie zostać wyemitowana do atmosfery. Następnie przydzielano uprawnienia do emisji różnym podmiotom, biorąc pod uwagę specyfikę ich działalności. Były to chociażby elektrownie czy huty. Niektóre firmy, np. przez wzgląd na posiadanie nowoczesnych filtrów na halach produkcyjnych, były w stanie sprzedać przysługujące im limity emisji, gdyż nie wykorzystywały ich w całości w procesie produkcyjnym.
W tym przypadku przestępstwo polegało na tym, że firma A, zarejestrowana np. w Wielkiej Brytanii, kupowała na zerowej stawce VAT-u certyfikat CO2 w Niemczech. Następnie sprzedawała go na rynku brytyjskim, pobierając VAT od kupującego, ale oczywiście należnego podatku nie odprowadzała (była tak zwanym znikającym podatnikiem). To tylko jeden z wariantów tego przestępstwa. W każdym razie w tym przypadku pieniądze były generowane dosłownie „z powietrza”, a mówimy o wielomiliardowych kwotach.
Kolejna duża afera, nazywana w mediach Dubai Connections, to przekręt z elektroniką w tle. Głównymi aktorami tego przedstawienia byli głównie obywatele Pakistanu i innych wschodnich krajów. Masowo eksportowali oni smartfony i inną elektronikę z Wielkiej Brytanii. Angielska firma kupowała telefony, sprzedawała je organizacji B, ta z kolei przehandlowała je organizacji C. Ta ostatnia fikcyjnie eksportowała towar do Dubaju i pobierała zwrot VAT-u, który oczywiście nie został wcześniej odprowadzony w Wielkiej Brytanii. Proceder ten urósł do tego stopnia, że w Anglii powstawały całe podziemne „fabryki”, gdzie przestępcy zmieniali numery seryjne telefonów, mając na celu zmylenie brytyjskich celników.
Odkąd wprowadzono VAT w aktualnym kształcie, wszyscy zdawali sobie sprawę, że przestępcy gospodarczy będą robić na tym dobre interesy w kontekście przestępczości transgranicznej. Zakładano jednak, że korzyści z wdrożenia takiego systemu rozliczeń będą wielokrotnie przewyższały straty spowodowane wyłudzeniami. Aby walczyć z przestępstwami podatkowymi wprowadzono później odwrócony VAT na elektronikę (a ta była przecież ulubionym towarem karuzelowców). Dlatego metodologia przestępców musiała nieco ewoluować. Jednak schematy, które już omówiliśmy – z drobnymi technicznymi różnicami – funkcjonują do dziś.
A jak to wyglądało na rynku polskim? Jakie branże były u nas najbardziej podatne na wyłudzenia podatku VAT?
Zaczęło się od paliw. Dlaczego od nich? W Polsce wprowadzono różne stawki akcyzy na oleje napędowe, opałowe i technologiczne. Biorąc pod uwagę fakt, że po odpowiednim zabarwieniu oleju napędowego praktycznie nie różni się on wyglądem od paliwa opałowego, otworzyło to ogromną przestrzeń do przestępczości gospodarczej. Paliwa eksportowano z Niemiec na zerowej stawce – bez VAT-u i bez akcyzy, nad Wisłą sprzedawały je firmy krzaki, korzystając ze schematów omówionych wcześniej. W konsekwencji obracano paliwami, a po drodze występowano o zwrot nienależnego podatku VAT do urzędu skarbowego. Poza paliwami dość głośno było o przekrętach związanych ze złomem i elektroniką. Ale tak naprawdę próbowano u nas wyłudzać VAT dosłownie na wszystkim. Aktualnie najbardziej narażone branże się oczywiście zmieniły, ponieważ powstała lista towarów wrażliwych, na której są np. suplementy, elektronika czy złoto i wyroby jubilerskie. Przepływy tych towarów monitoruje się dużo dokładniej. Ostatnio w kontekście przekrętów na VAT modna jest chociażby fotowoltaika i branża spożywcza – oleje, koncentraty i wiele wiele innych.
Opowiem Panu przykład z praktyki. Jeden z naszych klientów (firma A) kupował komponenty potrzebne w jego działalności – dajmy na to panele fotowoltaiczne – od jednego z dostawców. U siebie przedsiębiorca składał i pakował towar do pudełek, a następnie sprzedawał go dalej firmie B. Po jakimś czasie przyszedł do szefa jego magazynier i mówi, że musi mu coś pokazać. Ponownie dokonano zakupu towar od sprawdzonego dostawcy, a ten przyszedł… spakowany. Z pudeł nie zostały nawet zdarte naklejki firmy A. Oczywiście przedsiębiorca zadzwonił do swojego dostawcy, a ten… przyznał się wprost, że wyłudza VAT. Podkreślił też, że jeśli to jakiś problem, to zaprasza do znalezienia innego partnera biznesowego. Ta sytuacja pokazuje, jak łatwo nieświadomie stać się częścią jakiegoś przekrętu jako podmiot gospodarczy.
Szczerze mówiąc, najdziwniejszą sytuacją, z jaką się spotkałem, była ta, w której VAT wyłudzano na trzonkach do szpadli. Osobiście sam nigdy bym na to nie wpadł, a jednak ktoś to robił.
Podstawą sukcesu jest znalezienie sobie na rynku odpowiedniej niszy. W historii, którą nam Pan opowiada, pojawiło się określenie „karuzelowcy”. Jaka jest geneza nazwy „karuzele podatkowe”?
Wspomniane określenie odwołuje się do mechanizmu wyłudzenia VAT-u, w ramach którego towar krąży po wielu różnych firmach. Jeśli prześledzimy sobie jego ścieżkę, to powiedzmy, że firma A jest początkowym elementem karuzeli, ponieważ kupuje towar – sprowadza go z zagranicy. Następnie towar jest sprzedawany kolejnym organizacjom w łańcuchu – firmom B, C, D, E, F. Ta ostatnia z powrotem sprzedaje ten sam towar firmie A.
Na przykładzie elektroniki bywało tak, że te same smartfony pięć razy przechodziły przez Polskę. Były kupowane w Niemczech, sprzedawane nad Wisłą, eksportowane do Czech, następnie ponownie do Niemiec, a z Niemiec znów do Polski. Dany produkt robi zatem pełen obrót, zatacza koło. Stąd nazwa karuzela.
Dlaczego akurat VAT jest wyłudzany? Co z PIT-em i CIT-em?
W kontekście PIT-u funkcjonuje pojęcie „fikcyjnych kosztów”, które starają się generować niektóre firmy. Dlatego w tym przypadku również możemy mówić o wyłudzeniach. Jeśli chodzi o CIT, to największe organizacje mają zespoły ekspertów, które ten podatek „optymalizują”. Jednak mimo wszystko to VAT umożliwia budowanie najłatwiejszych i najbardziej opłacalnych schematów, jeśli chcemy już wchodzić na drogę przestępczości gospodarczej.
Jeżeli mamy cenę netto i kupujemy coś za 100 złotych za granicą, a następnie sprzedajemy to w Polsce – nawet bez naszej marży – za 123 złote, to niektórzy odczuwają naprawdę silną pokusę, żeby te 23 złote zostawić w swojej kieszeni. Spółki funkcjonujące w obrębie karuzel podatkowych stworzonych przez przestępców funkcjonują średnio trzy-cztery miesiące, a następnie zakłada się kolejne podmioty. W tym czasie można uniknąć rozliczania się z podatku dochodowego. To znaczy niektóre takie spółki składają jakieś tam fasadowe zeznania, ale zanim zainteresuje się tym urząd skarbowy, mija kilka kolejnych miesięcy. Dlatego raz jeszcze odpowiadając na Pana pytanie – VAT jest po prostu najłatwiejszy do wyłudzenia w praktyce.
Twierdzenie, że całkowicie wyeliminowano w Polsce mafie VAT byłoby według mnie sporym nadużyciem. Luka cały czas istnieje, choć faktycznie została znacznie zmniejszona.
Jaka była najbardziej skomplikowana karuzela VAT, z którą się Pan spotkał?
Widzieliśmy struktury, w których znajdowało się ponad 100 spółek wymieniających się rolami. Jednak nie jest to standard, najczęściej nie mamy do czynienia z aż tak rozbudowanymi strukturami przestępczymi – chciałbym, żeby to było jasne. Najczęściej spotykamy pięciu facetów z jednej firmy – ubranych w białe koszule i garnitury (stąd określenie „białe kołnierzyki”) – którzy kombinują, jak wyłudzić VAT. Czego do tego potrzebują? Zwykle pieniędzy, żeby kupić towar, który później sprzedadzą. I oczywiście wiarygodnej spółki – najczęściej nieświadomej – która ten towar kupi i gdzieś wyeksportuje. Bardziej skomplikowane struktury mają kilkanaście-kilkadziesiąt podmiotów. We Włoszech w okolicach roku 2000 faktycznie działały międzynarodowe holdingi, które parały się omawianym procederem. W Polsce również widywaliśmy względnie duże karuzele obejmujące 20 firm nad Wisłą, kilkanaście w Czechach i kilka w Niemczech. Swego czasu działała u nas grupa przestępcza z Dani. Kupiła ona dziesięć spółek w Polsce i przez pół roku przepuszczała przez nie towar na polski rynek. Ot, cała struktura.
Kilka lat temu wyglądało to najczęściej w sposób następujący: prowadziłeś firmę handlującą jakimś konkretnym towarem. Przychodził do Ciebie człowiek, przeglądał ofertę i mówił, że chętnie kupiłby taką i taką ilość tego i tego. Był żywo zainteresowany współpracą, prosił o znalezienie dostawcy. Dzień lub dwa później dzwonił do Ciebie ktoś inny i oferował zakup dokładnie tego towaru, którego właśnie potrzebowałeś – oczywiście w okazyjnej cenie. Myślałeś wtedy, że właśnie spotyka Cię ogromne biznesowe szczęście, a tak naprawdę stawałeś się buforem w karuzeli. Dziś już na tak proste mechanizmy łapie się niewielu przedsiębiorców. Można powiedzieć, że VAT od kilku lat jest „na salonach” – mówi się o tym chociażby w telewizji, dlatego ludzie stają się bardziej świadomi.
Czy może Pan poradzić naszym czytelnikom, na co powinni uważać, aby nieświadomie nie stać się elementem przestępczej karuzeli?
Kwestia zasadnicza – weryfikacja kontrahentów. Jeżeli zamierzamy kupić od kogoś stal lub inny towar wymagający jakiejś infrastruktury, np. sporej przestrzeni magazynowej, a widzimy, że spółka sprzedająca nie posada magazynu, a dodatkowo została zarejestrowana w wirtualnym biurze i nie składa żadnych sprawozdań finansowych… to zdecydowanie powinniśmy się dwa razy zastanowić nad dopięciem tej transakcji. Weryfikacja potencjalnych kontrahentów może też sprowadzać się do sprawdzenia LinkedIna czy firmowej strony. Im mniej informacji o podmiocie i o osobach nim zarządzających, tym gorzej. Sygnałem ostrzegawczym powinny być też niespłacone wierzytelności na relatywnie niewielkie kwoty – można je sprawdzić na giełdach długów. Konsultowaliśmy przypadek, w którym prezes spółki obracającej cennym towarem miał egzekucje komornicze na kwoty rzędu 1500 zł. Takie sytuacje są podejrzane z samego założenia.
Niestety weryfikacja nie zawsze będzie miarodajna – jeżeli strukturę postawiono naprawdę dobrze, to trudno będzie nam dotrzeć do odpowiednich informacji. Kolejna kwestia jest taka, że jesteśmy w stanie względnie solidnie zweryfikować naszych bezpośrednich dostawców, a co z kolejnymi elementami handlowego łańcucha? Przecież nasi dostawcy niezbyt chętnie podzielą się informacjami na temat swoich dostawców, ponieważ istnieje ryzyko, że przestaną być nam potrzebni, a my z chęcią sięgniemy do źródła towaru. Dlatego powinniśmy weryfikować chociaż to, co możemy sprawdzić. Możliwość udowodnienia, że poświęciliśmy czas i uwagę na sprawdzenie dostawcy, będzie dla nas bardzo cenna w przypadku ewentualnych problemów z urzędem skarbowym.
W mediach regularnie słyszymy o zatrzymaniach osób zamieszanych w proceder wyłudzania VAT-u. Jak ocenia Pan działania ustawodawcy w kontekście zmniejszenia luki VAT? Udało się ją uszczelnić?
Na pewno utrudniono przestępcom cały proceder. Wprowadzono systemy monitorujące przepływy finansowe, mamy coraz lepiej wyszkolonych analityków z Krajowej Administracji Skarbowej, którzy przeglądają dane pod kątem wyłapywania karuzel. W tym kontekście zdecydowanie idziemy do przodu. Rozmawiałem z ekspertami przygotowującymi dla rządu niektóre propozycje w tym zakresie. Pojawiło się naprawdę sporo ciekawych pomysłów mających prowadzić do uszczelnienia VAT-u, ale niektóre były zbyt trudne do wdrożenia, a rezultat innych nie był do końca pewny. Mimo wszystko wiele rzeczy możemy zrobić lepiej – jedną z nich jest usprawnienie przepływu informacji pomiędzy urzędem skarbowym a policją. To zdecydowanie szwankuje.
W każdym razie twierdzenie, że całkowicie wyeliminowano w Polsce mafie VAT byłoby według mnie sporym nadużyciem. Luka cały czas istnieje, choć faktycznie została znacznie zmniejszona. Nikt też nie robi dekompozycji – brakuje obliczeń pokazujących, w jakim procencie luka VAT jest aktualnie wynikiem działalności przestępców, a w jakim sytuacji, w których jakaś firma nie zapłaciła podatku, bo akurat brakuje jej środków. Dlatego też nie widzimy pełnego obrazu sytuacji.
Jest Pan specjalistą od przestępczości gospodarczej – prowadzi Pan agencję detektywistyczną Białe Kołnierzyki. W jakie sprawy angażujecie się najczęściej?
Są to głównie ustalenia majątkowe – wykrywanie fraudów wewnętrznych i działań nieuczciwych pracowników, jeżeli okradali firmę. Ostatnio prowadziliśmy też sprawę kradzieży metali kolorowych opiewającą na setki tysięcy euro. Kolejny zakres naszych działań to nieuczciwe przejęcie udziałów. Przykład z naszej praktyki? Bardzo łatwo przejąć udziały w angielskiej spółce LTD, jeżeli ktoś uzyska dostęp do naszego komputera. Mamy w nim specjalne kody i działając w porozumieniu z księgowym, możemy przepisać własność w tamtejszym urzędzie i przejąć firmę. W przypadku, nad którym pracowaliśmy, przedsiębiorstwo miało wartość ponad 10 mln złotych, więc było o co walczyć.
Inna sprawa z ostatnich miesięcy. Klient wpłacił zaliczkę na pompy ciepła opiewającą na kwotę kilkuset tysięcy złotych. Okazało się, że spółka, która miała je dostarczyć, wytransferowała swój majątek i niczego nie posiadała. W takim przypadku pracowaliśmy nad materiałem dowodowym mającym wykazać, że nieuczciwy przedsiębiorca od początku wiedział, że nie będzie w stanie wywiązać się z kontraktu.
Niedawno mierzyliśmy się również z wyłudzeniem na kilka milionów złotych. Dostawca twierdził, że nie może spłacić wierzyciela, bo nie posiada towaru. Poszkodowany faktycznie zweryfikował, że magazyn niedawnego partnera biznesowego stoi pusty. Ale mimo wszystko wynajął nas. Czynności obserwacyjne pozwoliły nam zlokalizować magazyn dłużnika oddalony o zaledwie 20 kilometrów od oficjalnego obiektu, gdzie składowano tony węgla. Był to konkretny dowód do prokuratury, że wierzyciel oszukuje, wprowadza w błąd. Ma towar, a nie płaci.
Nasza działalność pomaga przedsiębiorcom walczyć o swoje – nie tylko na formalnej drodze sądowej, która jest długa i kosztowna. Często zebrane przez nas dowody pozwalają na polubowne rozwiązanie sprawy bezpośrednio z wierzycielem oraz odzyskanie choć części należności. Żon niewiernych nie śledzimy (śmiech). Nie jest to nasza specjalizacja.
Dziękuję za rozmowę.

Redakcja „SMART Business”
Magazyn branżowy
Wydawnictwo SMART Media
Misją „SMART Business” jest opowiedzenie Ci bardzo konkretnej historii… Historii o liderach i o tym, jak stać się jednym z nich. Historii o pieniądzach i o tym, jak je zarabiać oraz nimi zarządzać. Historii o stylu życia nastawionym na rozwój i generowanie wartości. Historii o budowaniu relacji zarówno z partnerami biznesowymi, jak i członkami własnego zespołu.